sobota, 28 marca 2015

Rozdział 1



Zerwałam się z łóżka zlana potem. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. No tak 3.57 to nie najlepsza pora na wstawanie, ale przez męczące mnie od dwóch tygodni koszmary, nie mogę spać, co odbija się na moich ocenach. Ale tylko na tych z biologii i historii. Resztą zajmuje się moja pamięć.
Podniosłam się leniwie, wzięłam dres i poszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę, a założyłam dres, przeczesałam i spięłam moje dość długie blond włosy w koka i skierowałam się do wyjścia z pokoju. Zaraz zaraz... O czymś zapomniałam... A! Klucze, telefon i MP3! Wzięłam przedmioty i po cichu wyszłam na korytarz. Niemal bezszelestnie przeszłam obok sypialni mamy. Zeszłam po schodach do kuchni i wypiłam szklankę soku pomarańczowego. Następnie ruszyłam w stronę drzwi. Cicho wzięłam bluzę, wciągnęłam tenisówki i wyszłam na dwór.
Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Było wilgotno, chłodno i orzeźwiająco. Czyli w sam raz na poranne bieganie. Co prawda jest dopiero 4.11 ale kto mi zabroni? Prawdopodobnie mama dlatego lepiej będzie dla mnie jak się nie dowie. Włożyłam klucze do kieszeni bluzy a wyjęłam MP3. Włożyłam słuchawki do uszu i zabrałam się za szukanie piosenki odpowiedniej na bieganie o 4
-The Vamps nie, The Wanted nie, Union J nie, 5 Second of Summer nie....Chwila... Tak Właśnie! 5SOS!- kompletnie nie wiem czemu mówiłam to na głos, ale nie ważne. Włączyłam „Don't Stop” i zaczęłam biec w stronę rzeki.
Nie wiem czemu, ale nikt nigdy tam nie chodzi czy też biega. Po prostu to miejsce zawsze jest ciche, spokojne i mogę tam siedzieć ile zechcę daleko od matki i jej „chłopaków”. Po około 35 minutach biegu dotarłam do ławki ustawionej na wale.
Usiadłam na niej i zaczęłam myśleć co mam zrobić, żeby wreszcie wyprowadzić się z domu i usamodzielnić. Powiecie „Przecież możesz znaleźć gdzieś pracę i coś wynająć”. Jasne mogę, ale co na to mama? Już wam mówię. Dostałabym z liścia i zabrałaby mi kasę, którą bym zarobiła. Miałabym szlaban. Nie na kompa, telefon czy cokolwiek takiego. Szlaban na... chodzenie do szkoły... Tak wiem dziwne już kiedyś dostałam taki szlaban na tydzień... Musiałam siedzieć w domu i „służyć” nie wiem jak to nazwać... W każdym razie nie mogłam wyjść z domu, chyba, że po kolejne piwa dla tych facetów. Nie mówiąc już o tym co musiałam znosić ze strony nowego wtedy typka matki... Zresztą jest z nim do dziś. To chyba rekord, bo najdłużej wytrzymała miesiąc... A z Adamem jest już... Hmmm... Pół roku. Nowy rekord brawo mamo. Wracając do tego 'szlabanu' musiałam patrzeć jak się 'zadowala'. Czasami sobie myślę, że gdyby mama nie weszła wtedy do pokoju to by mnie zgwałcił... Adam jest... Hmm.. no inny niż wszyscy. Reszta facetów matki próbowała mnie 'przekupić' kupując gadżety... Właśnie dlatego posiadam telefon... laptop i MP3... Matka nigdy by mi nie kupiła telefonu czy komputera. Właściwie... Jedyny telefon jaki miałam wcześniej to była Nokia... Taka niezniszczalna, stara Nokia... Adam od samego początku mnie poniżał i traktował jak szmatę... Niespecjalnie się tym przejęłam... W końcu w szkole jestem traktowana podobnie. Mamie chyba się to spodobało i dlatego z nim jest... Ale kto ją tam zrozumie... Odbiło jej po śmierci taty i bliźniaków. Przeszedł mnie dreszcz zimna. Sprawdziłam godzinę 5.47... Jak chcę zdążyć na 7.30 na autobus i nie wzbudzić podejrzeń mamy muszę wracać.
Włączyłam „She looks so perfect” i pobiegłam sprintem do domu. Przekręciłam cicho klucz, zdjęłam buty, wyjęłam z kieszeni bluzy telefon, MP3 i kluczę po czym odwiesiłam ją na wieszak. Zakradłam się po schodach szybko przemknęłam obok sypialni mamy i weszłam do pokoju. Podeszłam do szafy. Nareszcie zagoiły mi się siniaki na nogach... Taaa dobrze myślicie Adam. Wyjęłam turkusową sukienkę do kolan z wstawkami z czarnej koronki, rajstopy,bieliznę i ruszyłam do łazienki.
Zdjęłam dres i weszłam pod prysznic. Kropelki ciepłej wody spływały po moim ciele. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Umyłam zęby i twarz. Założyłam ciuchy i zrobiłam lekki makijaż, żeby zakryć wory pod oczami z niewyspania. Rozpuściłam koka i rozczesałam włosy po czym ponownie je upięłam w taką samą fryzurę, zostawiając jedynie kilka kosmyków okalających twarz. Spojrzałam w lustro. Boże... Wyglądam jakbym miała niedojebanie mózgowe, ale dobra. Wyszłam z łazienki, spakowałam podręczniki, zeszyty i książkę do torby, dorzuciłam telefon i klucze a następnie wyszłam z pokoju. Zeszłam cicho do kuchni, zrobiłam sobie tosty z nutellą i nalałam szklankę soku. Zjadłam śniadanie i sprawdziłam godzinę. 6.43. Spoko mam jeszcze co najmniej pół godziny- pomyślałam i niewiele więcej robiąc wyciągnęłam telefon i zalogowałam się na Facebooka. Przejrzałam szybko stronę główną. Nic ciekawego. Weszłam na Twittera- także nic. Instagram- dokładnie to samo. N.I.C. Jako, że nie wiedziałam co jeszcze mogę zrobić, weszłam na dziennik elektroniczny. '3 nowe oceny'... Super. Serio. Kliknęłam w zakładkę ocen: 4 z fizyki, 5 z chemii i 2 z biologi. Dobra nie jest tak źle mogło być gorzej. Patrząc na to, że jestem w klasie maturalnej w technikum na profilu fizyczno-chemicznym to jest mega dobrze... Jak zwykle najgorzej u mnie z biologią, matmą i historią, ale trudno byleby zdać maturę. Jeszcze raz zerknęłam na zegarek 7.17. Okej. Mogę już wychodzić. Założyłam czarne balerinki wzięłam z wieszaka kurtkę, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z domu zakluczając za sobą drzwi.
Do szkoły mam 13 km więc jeżdżę autobusem. Na przystanek doszłam jak zwykle 2 minuty przed odjazdem. Punkt 7.30 drzwi pojazdu otworzyły się. Wsiadłam, odbiłam pekę i usiadłam na pierwszym lepszym fotelu. Jadę do szkoły około 25-30 minut więc zawsze jestem w szkole na 8.10. Wysiadłam przed szkołą i skierowałam się do drzwi. To co zobaczyłam za nimi sprawiło, iż wiedziałam, że to nie będzie dla mnie miły dzień...


 




~*~


Także napisałam Wam pierwszy rozdział...


Mam nadzieję, że się podoba. Jak nie to piszcie w komentarzach.


Właśnie! Jak widzicie jakieś błędy to też piszcie to poprawię (albo ja albo Cygan)!


Komentujcie, odpowiadajcie w ankiecie no i jak możecie to zachęcajcie znajomych do czytania :)


Następny rozdział pojawi się mniej więcej we wtorek myślę... 


Właśnie! Rozdziały będą pojawiać się co 3 góra 4 dni. Może w święta i weekendy codziennie lub co 2 dni :)


Mam nadzieję, że się Wam podoba i dziękuję za aż 200 (tak 200!!! ;o) wyświetleń!!!


Jesteście super :) 


Jak też piszecie ff to śmiało dawać linki z chęcią poczytamy z Cyganem :)


Rozdział~Grubas


Korekta~Cygan

środa, 25 marca 2015

Prolog



Wiecie jak to jest być nieżywym od środka? Zgaszonym? Bez sił do życia? W sumie... Zastanawiam się dlaczego ja jeszcze żyję... Powinnam zginąć razem z nimi. A właśnie! Nie wiecie o co chodzi... Nie, nie rozpaczam z powodu jakiegoś głupiego powodu jak typowe osiemnastolatki...


Dwa lata temu... Tata, ja, Bartek i Wiktoria pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka z zamiarem wybrania się do ZOO na wycieczkę. Mama została w domu. Musiała odpocząć po kolejnej wizycie w szpitalu. Do rzeczy... Bartek i Wiktoria są... Taaaa.... Byli uroczymi dziewięcioletnimi bliźniakami... Dobra... Znów odbiegam od tematu... Więc... Jechaliśmy spokojnie wiejską drogą. Nie wydaje mi się, że jechaliśmy szybko. Ba! Według mnie wlekliśmy się jak żółwie... Widocznie taka mała prędkość wystarczy by zabić... No dobra, bo przeciągam... zza zakrętu wyjechało czerwone BMW, które jechało z zawrotną prędkością. Kierowca nie zdążył zareagować. Auto uderzyło w drzwi kierowcy. Tata zginął na miejscu. Bliźniaki umarły w szpitalu, wskutek uszkodzenia narządów wewnętrznych. Nie wiem jakich dokładnie. Nie chciałam wiedzieć. Zastanawiałam się tylko jak to możliwe, że ja nadal żyję... Ja wyszłam z wypadku jednie ze złamaną ręką i zadrapaniami na nogach...


Mam wrażenie, że zginęli przeze mnie. Ja jakoś pogodziłam się ze stratą... No dobra kogo ja oszukuję... Jest mi trudno... Bardzo... Ale się trzymam. Mama rok temu zaczęła pić i umawiać się z jakimiś typkami... Po całym domu walają się butelki po winie i puszki po piwie. Nie tak powinien wyglądać normalny dom osiemnastolatki...



W szkole jest ciężko. Ludzie mają mnie za łamagę, bo chodzę z siniakami na ciele, za kujona choć wcale nie mam najlepszych ocen. Uważam nawet, że są złe. 'Jadę' na samych trójkach i czwórkach. Wszystko zawdzięczam mojej pamięci... W domu nie mam warunków do nauki... Powinnam się przyłożyć do nauki, bo w tym roku czekają mnie matury... Jest dopiero październik... Początek mojej męki z kolejnym facetem mamy, który nie jest tak miły jak pozostali... Gdy byłam mała zawsze bałam się, że ktoś będzie mnie bił... Tata mnie wtedy pocieszał... Mówił, że to się nigdy nie stanie. Nawet nie wie jak bardzo się mylił.







~*~
Hej Wam! 
Początek taki kiepski, ale no cóż....
Komentujcie. Piszcie co jest źle a co dobrze :)
        Mamy nadzieję, że do zobaczenia :*